425 Obserwatorzy
14 Obserwuję
marudzeniepl

marudzeniepl

Ona i on. On - marketingowiec z głową pełną pomysłów. Ona - pedagog ze wskazaniem na nadpobudliwość. On - serce. Ona rozum. On kolekcjonuje gry konsolowe, ona lakiery do paznokci. Dzieli ich wszystko, łączy jeszcze więcej: zaczynając od fotografii, przez słabość do sushi, na ‘crazy little thing called LOVE’ skończywszy.

JEREMY CLARKSON – “ROUND THE BEND”

ONA:

Książki Jeremy’ego Clarksona są elementarzem dla osób, które biegle chcą władać inteligentną i dowcipną ironią.

 

Jestem niesamowicie szczęśliwa z tego powodu, że w moim życiu pojawił się Clarkson. Początkowo był 1/3 Świętej Trójcy (każdy ma taką religię, jaką wybiera) i razem z Richardem Hammondem i Jamesem May prowadził jeden z najlepszych programów telewizyjnych (już nie wspominając o tym, że to program motoryzacyjny) – czyli „Top Gear”. Ale to wiedzą wszyscy. Jednocześnie zaczął pisywać felietony o różnych rzeczach do brytyjskich gazet i kiedyś ktoś wpadł na genialny pomysł, żeby je zebrać w coś, co potocznie nazywamy „książką”. Tak powstał „Świat według Clarksona”, w którym rozprawiał się ze wszystkim i ze wszystkimi. Książka okazała się totalnym sukcesem, zatem czemu by tego nie powtórzyć? Nie chcę się chwalić, ale mam je wszystkie. Większość upchałam na iPadzie i ratują one świat, gdy jestem na jakimś nudnym szkoleniu lub gdy siedzę w pociągu.

 

Jego ostatnie dziecko – „Wytrącony z równowagi” nie traci swojego rewelacyjnego poziomu. Styl w dalszym ciągu jest ostry, autor nie przebiera w słowach i wylewa na kartki to, co doprowadza go do szaleństwa, ale w tym nie do końca dobrym znaczeniu. I oczywiście pastwi się nad różnymi rzeczami. Jest brutalnie szczery, gdy pisze o brytyjskich politykach i ich planach naprawiania kraju, gdy wspomina o cenach paliwa i ilości fotoradarów przy drogach. Obśmiewa irracjonalne pomysły i gnębi twórców prawa. Nie cacka się też z innymi „elementami”. Właściwie, to jest tak, że on chce napisać coś o jakimś samochodzie. Możliwe, że chce go pochwalić, możliwe, że chce go wykpić, narażając linię produkcyjną na spadek kupna. I zaczyna od czegoś zupełnie innego, od czegoś, co „wytrąca go z równowagi”. Pisze o wszystkim. Pisze o różnych ludziach, miejscach, sytuacjach. Czasami liźnie polityki, czasami historii, czadami popkultury, jego opowieści są prześmiewczo-fascynujące, a komentarze powodują salwy śmiechu. I potem gdzieś bliżej końca przypomina sobie, że przecież ma pisać o aucie. I też robi to rewelacyjnie. Taki właśnie jest Clarkson. Jego porównania powinny zostać opracowane przez językoznawców i włączone w składnię.

 

Uwielbiam jego dystans do wszystkiego – w tym do siebie i swojej rodziny, do bliskich, do kumpli. Jego inteligencja pisarska przewyższa, ba – pożera poziom wielu felietonistów. Bo niezależnie od tego o czym on pisze, to robi to zawsze w fascynujący sposób.

 

Najbardziej wkurza mnie tylko jedno. Ta książka została wydana końcem ubiegłego roku. Ale to na naszym rynku, bo na brytyjskim – dwa lata wcześniej. A felietony, które wybrano są z 2008. Rozumiecie w czym rzecz? Trochę to stary materiał. Marzy mi się, że kiedyś będę mogła czytać jego myśli nieco szybciej. No i zdecydowanie wolałabym zobaczyć autora na innych zdjęciach, bo jego okładki są coraz „śmieszniejsze”.

 

Książki Clarksona to rewelacyjny sposób na odstresowanie się, pośmianie i spędzenie czasu wolnego z lekko napisanymi felietonami. Są one krótkie, zwięzłe, bardzo dowcipne i nasączone do granic przyzwoitości sarkazmem. Świetny pomysł na prezent nie tylko dla facetów i fanów motoryzacji, ale dla osób, które lubią fajny, cierpki humor.

Źródło materiału: http://marudzenie.pl/jeremy-clarkson-round-the-bend